UKRAINA
ŁAMANIE STEREOTYPÓW


Coraz więcej równych dróg i nowoczesnych budynków zaskakuje tych, którzy Ukrainę postrzegają przez pryzmat ogromnych dziur w resztkach asfaltu i zrujnowanych domków. Choć targana politycznymi i gospodarczymi wstrząsami, powoli wchodzi w XXI wiek. Szczęśliwie – pozostało na terenie Ukrainy sporo dwudziestowiecznej radości, bezpośredniości, braterstwa z drugim człowiekiem.

Co widzimy na naszych ulicach? Zamyślenie, powagę, smutek. Uśmiechnij się do przechodzącego człowieka w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu! Życz miłego dnia przypadkowemu przechodniowi we Wrocławiu! Otwórz drzwi niosącemu siatki Polakowi w Gdańsku! Jakże często obrzuci Cię podejrzliwym spojrzeniem, zastanawiając się gorączkowo, czego ten wariat od niego może chcieć?

Tymczasem jedziemy do Lwowa. Wieczorem spacerujemy po Rynku. Gra orkiestra – i nagle ktoś z boku porywa Cię do tańca! Może to zrobić i Ty! Zamienić trzy słowa albo przetańczyć kilka taktów, życzyć miłego wieczoru i pójść swoją drogą. Przedwojenny bruk, stare płyty chodnikowe, niewysokie kamienice – wszystko to tworzy atmosferę podróży w czasie do lat, gdy ludzie mieli świadomość, jak wielką wartość ma zwykła życzliwość.

Odwiedzamy Krzemieniec z resztkami polskiego zamku, Szumsk i maleńką wioskę Stożek, do której docieramy przez lasy. I tu witają nas uśmiechem, oddają na nocleg klasę w małej szkole, specjalnie dla nas przygotowują na następny dzień pokaz ludowych tańców. I życzą dobrej drogi.

Kolacja w Tarnopolu przy świecach widokiem na wielki zalew, odwiedzenie siedmiomilionowego Kijowa z wiecznie tętniącym życiem Placem niepodległości – to podróż do świata życzliwych ludzi, którzy – choć jak my muszą walczyć o przetrwanie – nie zapominają o zwykłych, ludzkich gestach.

Inną atmosferę spotkamy w Zonie. Strefa wokół elektrowni Czarnobyl, choć bezpieczna dziś pod kątem promieniowania, pięćdziesięciotysięczne miasto Prypeć, opuszczone przed 32 laty – to wielkie memento. Wyjeżdżam stamtąd zawsze w zadumie. I Tobie radzę choć raz to zobaczyć. Przekonujemy się, że nic nie jest wieczne, pewne, dane raz na zawsze. Ci ludzie, pracujący dla elektrowni, żyli w komforcie i beztrosce. I pewnego kwietniowego dnia stracili wszystko, co mieli. Mogli zabrać po jednej walizce. I to, co najważniejsze – swoich bliskich.

Gdy opuszczam Strefę, szepczę do siebie: Nieważne, co masz. Ważne, co wiesz, umiesz, przeżyłeś. I kogo możesz wziąć za rękę. Reszta to słoma…

Krzysztof Petek

Zdjęcia